Startowa
Do nadrzędnej
Nowości
English
Komunikaty
Anty
Inne
English articles
O nas
Współpraca
Linki
Polecamy
Ściągnij sobie
Zastrzeżenie


Ostatni dzień Twojego życia

Nikodem Marszałek

Celem każdej istoty ludzkiej jest osiągnąć to,
co zakryte zostało przez codzienną rutynę”

Nikodem Marszałek
 

Możesz nie wierzyć w przytoczoną niżej historię i powiedzieć – to fikcja. I wiesz co? - masz rację. Jeśli wierzysz, że to stało się naprawdę - też masz rację. Dla mnie nie ma to żadnego znaczenia, jednakże będzie to dla Ciebie istotne dopiero w dalekiej przyszłości.
Dzisiaj moje życie jest zupełnie inne. Może życie samo w sobie jest takie samo, ale ja każdego dnia działam, myślę i zachowuję się jakby to był ostatni dzień mojego życia, bo kiedyś wierzyłem, że tak właśnie jest.


Po kolejnym powrocie z długiej podróży przepełnionej nauką, zdobywaniem doświadczenia i medytacjami w ciszy, myślałem nad ludźmi, których poznałem: Portugalczycy, Hiszpanie, Irlandczycy, Anglicy, Francuzi oraz Szwajcarzy byli tak blisko, a jednak daleko (ze swoim myśleniem, podejściem do życia oraz wyznawanymi wartościami), budzili mój zachwyt, ale także wątpliwość: co w Europie nas tak bardzo różni? Ja nie widzę różnic, więc dlaczego tak często się o nich mówi.

Po tygodniu przebywania w domu, pewnej nocy obudziłem się zlany potem, okazało się, że mam gorączkę. Rano wystąpił katar i bóle głowy nie do wytrzymania.
Znajomy ordynator szpitala przed każdym mym wyjazdem powtarzał:
- Zaszczep się i zabierz ze sobą kilka leków.
- Oczywiście Grzesiu, dzięki, ale przecież wiesz, że sprowadzam naturalne witaminy z USA, nic nie może się stać.
- To nic Ci nie pomoże, jeśli wirus Cię zaatakuje.
- Nie Grzesiu, dzięki.
Po tygodniu żona przekonała mnie, aby pójść do lekarza.
Lekarz stwierdził zapalenie gardła i zwykły katar:
- Kilka leków wspomagających, antybiotyk i będzie pan zdrów - rzekł kierownik przychodni.
Po dwóch tygodniach z powodu nasilających się bólów głowy, duszności oraz kaszlu, byłem zmuszony do ponownej wizyty.
- Witam pana. Stan się pogorszył? Musi pan dostać mocniejsze leki, dobrze się pan czuł, nie było wymiotów?
- Panie doktorze wymiocin nie było, ale nie czuję się dobrze.
- Proszę tutaj są nowe lekarstwa i antybiotyk.
- Doktorze, będę z panem szczery: nie mogę myśleć, spać w nocy, gdzieś się ulotniła bystrość umysłu.
- Jest pan młody, będzie pan zdrowy, te leki na pewno panu pomogą.
- Może jakieś skierowanie na specjalistyczne badanie?
- Proszę pana, czy podważa pan moją diagnozę? Jeśli choroba nie ustąpi, proszę przyjść za dwa tygodnie.
- Nie podważam, ale stać mnie żeby opłacić sobie wszystkie badania, proszę dać mi skierowanie albo powiedzieć co należy zrobić w tej sytuacji, to już trwa prawie miesiąc i czuję się coraz słabszy, jak bym miał 80 lat (chociaż patrząc na moją 87 letnią babcię, która biega i jest w pełni sił, czuję się jak 200 letni mężczyzna).
- Nie wątpię, ale proszę się nie przejmować, będzie lepiej.
(zacisnąłem usta i wyszedłem)


Od pierwszej wizyty minął miesiąc, poszedłem trzeci raz do lekarza z tymi samymi dolegliwościami: ogromnym bólem głowy, dusznościami i atakami kaszlu. Tym razem w myśl: „jeśli coś zdarza się raz, jest małe prawdopodobieństwo, że zdarzy się drugi, ale jeśli coś zdarza się dwa razy jest duże prawdopodobieństwo, że zdarzy się i trzeci raz.” Poszedłem do innego lekarza w tej samej przychodni:
- Pan nie może tu być, to jest trzecia wizyta, proszę pójść do swojego lekarza!
- Jestem u pani widocznie z jakiegoś powodu, pani wie jakiego!
- Dobrze, proszę nie filozofować, co panu dolega?
- Zakończyłem właśnie którąś z kolei kurację lekami, a głowa mnie nadal boli, kaszlę, czasem nie mogę wziąć oddechu, czuję się zmęczony i nie potrafię myśleć, schudłem 8 kilogramów.
- Czy kierownik zlecił panu zrobienie podstawowych badań?
- Nie pani doktor.
- Więc czy może pan kupić lekki homeopatyczne? Nie chcę pana truć ponownie chemią.
- Oczywiście, dziękuję.
- Proszę przyjść za tydzień na kontrolę, ale koniecznie do mnie!
W tym czasie przyjaciel Grzegorz dowiedział się, że byłem u każdego lekarza tylko nie u niego.
- Duma Cię rozpiera? Dlaczego nie mówisz, że tak długo chorujesz?
- Grzegorz, dzięki już prawie jestem zdrowy.
- Tak, a spirometr był? Prześwietlenie, badanie krwi?
- Nie, nie, dostałem leki, tym razem homeopatyczne. Chyba jest lepiej.
- Musisz mieć zrobione kompleksowe badania, bo nigdy nie wyzdrowiejesz.
Prawdopodobnie po reakcji przyjaciela, wchodząc na umówioną kontrolę do pani doktor usłyszałem:
- Proszę przejść do pana kierownika, on pana zbada.


U kierownika.
- Panie Marszałek, proszę, tu jest skierowanie na prześwietlenie płuc, teraz zrobimy spirometr, badanie krwi oraz pójdzie pan do laryngologa i będzie pan miał zrobione wymazy.
- To wszystko dzisiaj? Co się stało?
- Pan sobie oczywiście żartuje, proszę tutaj są skierowania. Jak odbierze pan wyniki, proszę przyjść do mnie. I wie pan - nie lubię jak pacjent chodzi po całej przychodni i mi umniejsza.
- Słucham, to jakieś nieporozumienie.
- Do widzenia panu.
Usiadłem w przychodni i pomyślałem. To jest jakiś cud? Dlaczego kierownik przychodni skierował mnie na badania, gdzie nowe leki? Zadzwoniłem do Grzegorza, aby dowiedzieć się, czy cud nie był stworzony przez przyjaciół:
- Słuchaj czy interweniowałeś w przychodni, w której próbuję się wyleczyć?
- Nie, czekałem kiedy pojawisz się u mnie? Twoja żona zadzwoniła do waszego prawnika!
- Prawnika powiadasz, no to będzie kłopot.
Po dwóch tygodniach, mając wszystkie wyniki w ręku, spotkałem się ponownie z kierownikiem przychodni. To, co usłyszałem zmieniło mój obraz świata, a raczej jego chwilowe postrzeganie:
- Jest o panu głośno w naszej przychodni panie Marszałek.
- Proszę do mnie mówić Niko, panie… Jasiu.
- Doktorze proszę, wracając do pana wyników, czy konsultował się pan z kimś z zewnątrz?
- Nie doktorze.
(po krótkiej chwili, oglądając wyniki, doktor wyszedł i wrócił z drugim lekarzem)
- No, niestety mamy złe wiadomości.
- Nie rozumiem.
- Wie pan, nawet panu pieniądze nie pomogą.
- Czy ja panu coś zrobiłem, panie Jasiu?
- Jest pan niecierpliwy i nie wierzy w lekarzy, którzy pana leczą.
- Leczą to wielkie słowo panie Jasiu. Rozumiem, że źle została odebrana moja trzecia wizyta u pana pracownika. Doktor wie, że kaszlę ponad dwa miesiące (może nawet dłużej, moje wyjazdy i przebywanie wśród różnych kultur mogły spowodować moją chorobę). Dzisiaj, po dwóch miesiącach siedzę tutaj, słaby, ale mający wolę i chęć życia.
- To dobrze, że ma pan wolę życia, bo panu już go dużo nie zostało.

- Słucham? Mści się pan, małżonka pana zostawiła? Prowadzę prywatne konsultacje, zapraszam!
- Niech pan posłucha. To jest specjalista z naszej przychodni, on wszystko wyjaśni. Już mając połowę pana wyników spekulowaliśmy co panu dolega.
- Mieliście problem? Myślałem, że lekarz wie co robi?
- Wie pan co to jest przewlekła obturacyjna płuc?
- Jasiu, czy ja się pytam co oznacza neutrino mionowe?
- Ja panu przekazuję istotną, wręcz śmiertelną wiadomość, a pan nic sobie z tego nie robi.
- Mam taki zwyczaj, na razie ta informacja nie oznacza dla mnie nic, bo nie jest potwierdzona w żaden sposób.
- Jak to nie jest potwierdzona? Wie pan nie miałem takiego przypadku już od 20 lat. Proszę pana, są dwie przyczyny, jedna z nich to genetycznie obciążone płuca. Czy pana ojciec miał problem z płucami w pana wieku?
- Tak zgadza się, leżał w szpitalu właśnie na płuca.
- To jest jedna sprawa, druga to niedobór antytrypsyny, która niszczy pewne enzymy. Dostanie pan skierowanie do lekarza specjalisty i proszę się przygotować na długi pobyt w szpitalu.
- Mój stan będzie się pogarszał?
- Drogi panie Niko, nie wiem. Nie potrafimy wyleczyć tej choroby, nie wiemy dużo o niej, wiemy, że jest śmiertelna i są pewne leki, które przedłużają życie, ale wszystko jest w fazie badań.
- Pan doktor oczywiście żartuje i to jest efekt urażonej dumy?
- Proszę spotkać się z tym konkretnym specjalistą, on już będzie miał pana kartotekę.
- Tak też uczynię Jasiu!


Po wyjściu usiadłem w holu i zacząłem myśleć. Doktor podał mało faktów i informacji, zadzwoniłem od razu do Grzegorza:
- Grzegorz, kierownik powiedział mi, że mam jakąś obturację płucną.
- To jest poważna diagnoza, zresztą nie mógł jej podać lekarz w przychodni chyba, że… Ty nigdy nie paliłeś, to niemożliwe. Przyjedź do mnie z tymi wynikami.
- Dostałem również skierowanie do specjalisty [nazwisko], co o nim myślisz?
- Osobiście nie znam, jednak to dobry specjalista. Zaraz jak będziesz coś więcej wiedział, zadzwoń do mnie.
Na drugi dzień, będąc u lekarza specjalisty, wszystko się powtórzyło z większą ilością danych i informacji. Idealnie zostałem przekonany, że umrę.
Dano mi oczywiście szansę - leki, które kosztują kilka tysięcy złotych, a tak naprawdę nie działają.
- Panie doktorze ciężko mi się oddycha, cały czas kaszlę. Już prawie dwa miesiące jestem wyłączony z jakiejkolwiek działalności społecznej.
- Proszę jutro przyjechać do nas na oddział, będzie pan leżał z chorymi śmiertelnie. Wie pan, ja nic nie będę ukrywał, samopoczucie to jest najmniejszy z pana problemów. Ten stan będzie się pogarszał, uprzedzając pana pytanie nie wiemy jak długo, może 3 miesiące, pół roku, może kilka lat?
- Sugeruje pan, że nie jestem w stanie racjonalnie i błyskotliwie myśleć i będzie to trwało do końca moich dni? Przecież jesteście lekarzami na miłość boską.
- Lekarzami tak, ale nie Bogami. Przykro mi.
Wyszedłem trzaskając drzwiami. Wsiadając do samochodu puściłem radio na cały głos. Tak pierwsze, ważne skojarzenie zostało zapamiętane przez utwór muzyczny „Luminous – Make it happen”, a następnie „Lascia” z albumu Cafe Del Mar Aria vol.3. Chyba siedziałem w samochodzie zbyt długo, bo podjechał patrol policji. „No tak” - pomyślałem, „nawet człowiek nie może pomyśleć, rozczulić się, przekląć siebie i Stwórcę”.

Panowie po krótkiej rozmowie zrozumieli moją sytuację i odjechali. „Mój koniec ma być rozmyślaniem o końcu? Przecież ja jeszcze nie zacząłem. Hej, chwila, czy tu czasem nie ma Szymona Majewskiego i kamer? Chcą zabić największego optymistę w Polsce? Tak, to jest jakiś test!” Niestety nie było kamer, były przekonywujące mnie fakty, wykresy i analizy dwóch lekarzy oraz choroba, która dawała o sobie znać.
Zadzwoniłem do domu, aby po raz pierwszy być posłańcem złej nowiny:
- Patrycja, jutro mam być w szpitalu, przygotuj moje rzeczy, nie wiem czy wrócę.
- Byłeś u Grzegorza? Dopóki do niego nie pojedziesz, ja w nic nie uwierzę.
- Już i tak jest za późno.
- Nikodem nie żartuj, pojedziemy jutro do Grzegorza, aby zobaczył Twoje wyniki i popytał się swoich przyjaciół.
- Rób co chcesz, Ty nawet nie wiesz jak ja się czuję, to jest wprost nie do opisania. Jesteś, a za chwilę Cię może nie być. Nie mogę nawet pisać, mówić, prosto stać, jestem bardzo zmęczony.
- Wykupiłam Ci leki wzmacniające, będzie dobrze. Posłuchaj mnie, to jeszcze nie jest pewne, w takich przypadkach trzeba się skonsultować z kilkoma lekarzami.
- O przejęłaś rolę optymisty, zawsze mówiłem, że to decyzja, a nie cecha charakteru.
Rodzina wydzwaniała do mnie co kilka minut, przyjeżdżali dawni znajomi, koledzy i koleżanki – wszyscy byli wzruszeni, oprócz racjonalnego Grzegorza. Pomyślałem - jak szybko „zabijająca” informacja jest przekazywana. Był akcent pozytywny – otrzymana w tym czasie miłość.

W szpitalu wytrzymałem jeden dzień, po zrobieniu dwóch zabiegów, poprosiłem o wypisanie:
- Główne badanie zostało już przeprowadzone, może pan pojechać do domu, będzie do pana przyjeżdżać pielęgniarka.
- Dobrze doktorze, nigdzie się nie wybieram.
- Dokładniejsze wyniki będą za parę dni.
W mieszkaniu, patrząc na to czego dokonałem, czego jeszcze nie zrobiłem i jak wielkie projekty czekają na zrealizowanie, delektowałem się muzyką. Muzyka zawsze mnie uspokajała i motywowała. Akurat leciał utwór Pat'a Metheny'ego - „Sueno Con Mexico”, a następnie utwór, którego słucham zawsze przed przemowami: Zilent Zpott – „Harisson City”.
Po tej krótkiej chwili odpaliła setka tak mocnych „kotwic”, że z dziwną przyjemnością w kilka dni, prawie bez snu napisałem "Czarne nieznane drzwi", "Stracone dni", "Pełen Sukces" oraz opowiadanie motywacyjne. Po dwudziestu dniach rozbudowałem swoje dwie książki: „Motywacja bez granic” oraz „Odrodzenie Feniksa” .

Jednakże w tym okresie były negatywne aspekty: umniejszałem, bluzgałem, przeklinałem na świat i bliskich ludzi. Byłem frustratem, a zarazem najbardziej kreatywną osobą na kuli ziemskiej.
Po miesiącu, przy pogarszającym się stanie, opracowałem dwa szkolenia (które istnieją gdzieś w przestrzeni kosmicznej pomiędzy atomem a magnesem dysku twardego).
W tym czasie Grzegorz kazał mi zrobić dodatkowe badania w swoim szpitalu oraz odstawić leki przeciwbólowe.
Każdego dnia kładłem się do łóżka z myślą, że mogę widzieć ostatni raz moją córkę, ostatni raz moją żonę, ostatni raz zachodzące słońce. Mogę ostatni raz coś napisać i powiedzieć. Gdy ogarniało mnie zniechęcenie powtarzałem sobie: „jeszcze nie teraz, wytrzymaj, daj z siebie wszystko”. Ponownie muzyka dodawała mi sił  „Rue De Soleil – Dreaming of…”
Dlaczego nie żyłem tak wcześniej? Wiem, że nie mam dużo czasu, dlatego wykorzystam wszystko to, co mam. Od tamtych dni aż po dziś dzień kładę się spać o godzinie 23 i wstaje o 4 rano. Przestałem publicznie mówić i gdziekolwiek się pojawiać, na ścianach wypisałem najlepsze cytaty i definicje, które budowały moją osobowość w młodości, wierząc, że wszystko się ułoży.

Po kilku tygodniach, gdy Grzegorz przekazał mi pozytywną informację, frustracja minęła. Lekarz specjalista był najlepszym przyjacielem Jasia – kierownika przychodni. W następnych dniach Grzegorz potwierdził to, co przypuszczał - zostałem oszukany.
- Niko to jest wierutne kłamstwo, genetycznie masz pewne predyspozycje do chorób płuc, ale Ty nigdy nie paliłeś, Twój ojciec jest zdrowy i nadal żyje. Konsultowałem to z trzema specjalistami. Przepraszam Cię tylko, że trwało to tak długo, jesteś zdrowy, może nie całkiem, ale teraz wiemy co Ci dolega. Jesteś odwodniony i masz pewien typ bakterii w układzie oddechowym.
- [milczałem]
- Nie wiem jakie badania Ci robili w przychodni i szpitalu, ale te zabiegi są bardzo bolesne, a Ty mówiłeś tylko o zastrzykach. Byłeś na Ukrainie i w Rosji rok temu, masz efekt. Ten szczep bakterii rozwija się długo, wrócisz za miesiąc do dawnej formy.

Po kilku dniach zadzwoniłem szybko do prawnika i miejscowego „osiłka”.
- Witam panie Jasiu.
- O lepiej się pan czuje, a Ci panowie obok to kto?
- Jasiu, Jasiu myślałem o tym dniu długo. Gdybym nie miał znajomości i wiedzy na temat umysłu, prawdopodobnie byłbym martwy, zostawiłbym żonę i córkę. Miałby pan młodego, ambitnego człowieka na sumieniu, przepraszam - w pańskim odczuciu zbyt ambitnego, bo myślącego. Wiesz Jasiu dałeś mi więcej niż setki szkoleń, które ukończyłem, tysiące książek, które przeczytałem i osobistości, które poznałem. Ty siedząc tutaj każdego dnia popchnąłeś mnie bardziej niż jakakolwiek znana ludzkości technika i wiedza. Jesteś Jasiu geniuszem. Jak Ci się odwdzięczę?
- Nie rozumiem.
- To jest mój prawnik, a to dwóch miejscowych siłaczy. Oni tutaj są po to, abyś nie popełnił tego błędu drugi raz. Jasiu masz wolny wybór z kim chcesz rozmawiać.
- Ja po policję zadzwonię, niech pan się wynosi!
- Prawnik wstał i powiedział - „Tam gdzie są emocje, nie ma logiki, jak mawia pan Marszałek, lepiej dla nas, aby była tu policja.”
- Przepraszam panie Nikodemie, załatwmy to jak cywilizowani ludzie. Pana wyniki…
- Psiiii niech pan się uspokoi, jak pan mógł to zrobić? Każdemu pacjentowi pan wmawia chorobę śmiertelną i namawia do tego procederu znajomych. Jak sobie to wyobrażałeś? Kiedy chciałeś powiedzieć całą prawdę? Wyobraź sobie, że przychodzi do Ciebie przemiły 70 letni człowiek, który nie ma pieniędzy, jest schorowany i jedyną osobą, z którą rozmawia jest pani sprzedająca chleb. Pomimo wielu wizyt jego stan by się pogarszał, a Ty nadal swoje: „proszę wziąć te leki, będzie lepiej”.
- Jasiu, widzisz, nagle ten człowiek myśli sobie: „pójdę do innego lekarza, może on coś poradzi?” Miał prawo tak pomyśleć, zna pan zapewne piramidę Maslow'a i opisane tam potrzeby?
- Oczywiście.
- Ty słysząc, że ten pacjent jest u pana kolegi i wypowiada takie słowa: „główny lekarz to nie jest profesjonalista, tylko osoba, która eksperymentuje”, bardzo się zezłościłeś. Ten wspaniały człowiek miał główną potrzebę czuć się dobrze, a co najważniejsze przeżyć. Twoja urażona duma automatycznie podsunęła pomysł. Koleżanka niżej w hierarchii nie miała wyboru i skierowała tego pana z powrotem do Ciebie, abyś mógł kopnąć jak najmocniej potrafisz.
Jasiu sprawdziłeś kim jest ten pan i czym się zajmuje? Postanowiłeś zagrać w szachy i trafiłeś w sedno. Położyłeś zawodowego „motywatora” na łopatki, ale wiesz na jaki czas? Na jeden dzień! W ciągu tego dnia zebrałem nieograniczone pokłady energii i wyskoczyłem jak z trampoliny, gdybym był opisywanym, starszym człowiekiem, leżałbym martwy. Dalszej historii nie usłyszysz. Twoim zmartwieniem będzie w przyszłości napisany artykuł i dziennikarze proszący o Twoje namiary.

Z osobistą misją: „nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe” musiałem zapomnieć o zaistniałej sytuacji. Prawnik porozmawiał z tym człowiekiem, a dwaj rośli mężczyźni zostawili odcisk na umyśle tego szalonego człowieka.


Zakończenie

Kiedy wyszedłem z gabinetu specjalisty, powiedziałem: „Tak mało zrobiłem, nie wykorzystałem w pełni swoich talentów, a werset 25:15 z Ewangelii wg św. Mateusza będzie mnie nękał do końca moich dni”. Na szczęście w tym okresie swojego życia dałem z siebie wszystko, mimo że było to pół roku temu i większość emocji i złość odeszła, dzisiaj nadal daję z siebie wszystko. Ważnym pytaniem jest: czy Ty dajesz z siebie wszystko, czy może odkładasz swoje plany na później? Kochasz i troszczysz się o bliskich, czy może masz jeszcze czas? Nie oszukuj się, takich szalonych lekarzy nie ma dużo. Dałem wtedy z siebie wszystko, daje z siebie wszystko dzisiaj. Czy to jest ważne? Nie tak ważne jak Twoje życie. Nadzy się rodzimy i nadzy umieramy, ale na wszystkie siły uniwersum, pozostaw coś po sobie.


Ćwiczenie

Gdy już wszyscy będą spali, połóż się na ziemi i przykryj całe swoje ciało kocem (łącznie z głową i stopami). Wyobraź sobie, że umarłeś. Twoja żona rano budząc się, widzi Twoje zwłoki, zmieszana płacze i woła dzieci lub sąsiadów. Po kilku chwilach na miejscu jest policja, karetka oraz zakład pogrzebowy. Po dwóch dniach, Twoje ciało umyte i ubrane, pracownicy zakładu pogrzebowego, wkładają do nowego domu – trumny. W kościele dotykasz i mówisz do swoich bliskich, jednak nikt Cię nie słyszy. Gdy trumna leży w kaplicy i poszczególne osoby podchodzą do Ciebie, co mówią w swoich sercach?

Nagle podchodzi czterech panów i zamyka wieko trumny. Już nigdy, nikt nie zobaczy Twojej twarzy na żywo. Najgorsza chwila dopiero przed Tobą. Procesja w bardzo wolnym tempie zbliża się do cmentarza, zauważasz dół w którym na zawsze będziesz pochowany. Twoje całe jestestwo poczuło uderzenie drewna o ziemię. „Nie, to nie może być koniec, to nie jest koniec, otwórzcie trumnę, przecież ja żyję. Ja tu jestem.”

Osoba duchowna ostatni raz prosi Pana o przebaczenie Twoich win, zrzuca kilka gram ziemi mówiąc: „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. Rodzina dalsza i bliższa, przyjaciele i wrogowie rzucają kwiaty na trumnę. Każde takie uderzenie kwiatów o drewno to jak cios w plecy. Słyszysz płacz swoich bliskich i kondolencje składane Twojej matce, ojcu, małżonce i dzieciom.

W jednej chwili nastaje jasność i pojawia się anioł mówiąc:
- Widziałeś swoich bliskich ostatni raz, ostatni raz także ich słyszałeś, zapamiętaj tę chwilę na zawsze, bo nigdy więcej ich nie spotkasz.
- Dlaczego nie spotkam? Jestem katolikiem, wierzę w Boga, przecież istnieje lepszy świat?
- Anioł odpowiada – Tak istnieje lepszy świat, ale Ty go nie ujrzysz.
- Dlaczego?
- Ponieważ nijak żyłeś na tym świecie, wiem także, że Twoje serce ukrywa nieosiągnięte marzenia oraz niezrealizowane plany.
- Zgadza się. Myślałem, że będę żyć wiecznie. Wiem dopiero teraz jakim głupcem byłem, dawałem światu 1/10 tego, na co praktycznie było mnie stać, robiłem wszystko byle jak, tak aby przeżyć. Ostatni raz małżonkę czule przytuliłem kilka miesięcy temu, obiecałem dzieciom wyjazd, niestety przez natłok pracy musieliśmy o nim zapomnieć. Tak, teraz sobie przypomniałem, jak fantastycznie zareagowały dzieci, jakie były wyrozumiałe. Jak wspaniale wychowała je moja żona.
- Anioł w uniesieniu rzekł - To jest najlepszy żal za grzechy. Dostaniesz ostatnią szansę, obudź się i żyj tak, jakby to był Twój ostatni dzień życia, a koc, którym zostałeś przykryty, spal.
- Dziękuję Ci bardzo aniele. Będę wcześniej wstawał, będę żył, tworzył, walczył. Koniec z egoistycznym człowiekiem, spojrzę na swoją rodzinę i bliskich pod innym kątem. W pracy i na co dzień dam z siebie wszystko i jeszcze więcej. Nigdy nie sprzedam swoich marzeń i będę żył jakby to był ostatni dzień mojego życia.


„...bo nie znacie dnia ani godziny”
(Mt 25:13)


P.S.

Mówi się, że niezwykłe historie są udziałem niezwykłych ludzi. Ja mówię, że niezwykłość polega na odczuciu zimnego powiewu śmierci i przeżyciu go.

(z Artelis.pl,  2007 r.)



Wyszukiwarka
lokalna

Także w Komunikaty

Zapisz się na 
Biuletyn

(Twoje dane sa całkowicie bezpieczne,
za zapis -
upominek)

 

Twoja Ochrona Medyczna
Twoja Super Ochrona Medyczna

 Zdrowie i Fitness
Zobacz na Facebook'u

kawa dla zdrowia

Zdrowie ze ^ smakiem

Zdrowy biznes

 

  Widge

 

Otwórz serce

Share

Follow etsaman2 on Twitter

 

 

 


                    Wyszukiwarka lokalna Umożliwia wyszukiwanie wg stopnia dopasowania lub dat (patrz opcje wyników po wyświetleniu). 
                    Google aktualizuje swe indeksowane zasoby co pewien czas, zatem nie zawsze to, co się pokaże jest aktualne. Zawiera reklamy Google
.
  

                         Copyright Leszek Korolkiewicz 2007-19    admin( @ )lepszezdrowie.info   Zastrzeżenie i Polityka Prywatności 
                     Na tej stronie wykorzystujemy tzw. ciasteczka - małe pliki tekstowe (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki.  
                        
Korzystanie z naszego serwisu bez  zmiany ustawień dotyczących cookies, umieszcza je w pamięci Twojego urządzenia. Patrz Zastrzeżenie.