Startowa
Do nadrzędnej
Nowości
English
Komunikaty
Pro
Inne
English articles
O nas
Współpraca
Linki
Polecamy
Ściągnij sobie
Zastrzeżenie

 

GMO i Monsanto

Gdy to piszę (14 kwietnia 2017) mamy tydzień przed akcją, która będzie protestem przeciw wprowadzaniu do Polski upraw GMO "tylnymi drzwiami" za sprawą ustawy, która będzie czytana w Sejmie.

Związane są z tym różne apele obywatelskie jak np. cytowane już przeze mnie na facebooku:
Komunikat w sprawie protestu przeciwko wprowadzeniu stref GMO w Polsce
https://youtu.be/VOze4pdZsQs

Dlaczego
trzeba o tym wiedzieć i - a jeśli się zgadzasz z przesłaniem apelu - protestować?
W największym skrócie:

1. Tu chodzi o to, że nie znamy skutków długofalowych GMO. Trzeba przyjąć ZASADĘ OSTROŻNOŚCI, bo skutki będą nieodwracalne. Sztuczne modyfikacje genetyczne to stosunkowo nowa praktyka z odpowiednio jeszcze niepełnym rozpoznaniem naukowym
2. Koncernom od GMO chodzi o zmonopolizowanie rynku ziaren, zyski (pokusa omijania rzetelnych badań lub ich tendencyjnego sponsorowania) i rugowanie niezależności lokalnych producentów
3. Wprowadzenie "stref" upraw to koń trojański, ponieważ nie jest możliwe ich odizolowanie od reszty okolicznych terenów
4. GMO ma wpływ na mikroorganizmy i owady, co przekłada się na stan środowiska naturalnego i bioróżnorodność
5. Chemizacja rolnictwa to coraz większe zatrucie żywności - jednej z głównych przyczyn pogarszania zdrowia społeczeństw.

Temat GMO już częściowo poruszałem w tej witrynie poprzez cytowanie paru artykułów (popularnych, ale pisanych przez naukowców), ale podobnych materiałów w sieci jest wiele

http://lepszezdrowie.info/zywnosc_mod_genet.htm
http://lepszezdrowie.info/Polityka%20glodu.htm
http://lepszezdrowie.info/gen_mod_uprawy.htm
oraz linki tam podane
.

Są oczywiście liczne materiały w sieci jak np. z Instytutu Ochrony Zdrowia Naturalnego.
Ostatnio pojawiły się dalsze argumenty (dopisuję), nie tylko medyczne ale prawne, gospodarcze, ekonomiczne, zdroworozsądkowe od paru profesorów np. w tej dyskusji w Polskiej Akademii Zdrowia lub  tutaj, lub tutaj lub tutaj.
...

Jest wiele głosów, że fobia związana z GMO jest nieuzasadniona, że od dawna jemy żywność zmodyfikowaną, że modyfikacje sztuczne nie różnią się od mutacji naturalnych itp.

Z lektury tych i innych materiałów jasno widać, że sprawa GMO, to element większej układanki - działań środowisk głoszących takie poglądy w imieniu przemysłu.
Jak czytamy w art. Fałszerze jedzenia:

Głównym motorem rozwoju przemysłowych metod produkcji żywności są płynące stąd miliardowe zyski. Phill Angell, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej koncernu Monsanto, powiedział „New York Timesowi”:
„Koncern Monsanto nie powinien być zmuszany do łaskawego udzielania gwarancji bezpieczeństwa dla żywności opartej na biotechnologii. Naszym interesem jest sprzedawać jej tak dużo, jak tylko się da. A zapewnianie jej bezpieczeństwa to zajęcie dla Urzędu ds. Żywności i Leków”. Pecunia non olet.

I dlatego, niezależnie od ww. szczegółowych argumentów przeciw GMO, osobiście nie ufam firmom biotechnologicznym, zwłaszcza takim jak wspomniana Monsanto (zamieszana wcześniej i w inne afery jak promowanie aspartamu), bo tam gdzie liczy się przede wszystkim pieniądz, tam zanika etyka i rzetelność naukowa. Nawet jeśli teoretycznie pewne zabiegi GMO byłyby korzystne, to kto zapewni, że  wszystko zostało sprawdzone? Obserwujemy to (i opisywaliśmy w tej witrynie) i na innych polach - np. w farmacji, produkcji i lansowaniu szczepionek, w micie cholesterolowym itp.
Zbyt wiele mamy tych przykładów by wierzyć w uczciwość pazernego biznesu bez kontroli społecznej i niezależnych badań. Nawet takie instytucja jak FDA, CDC,  czy narodowe Instytuty Żywienia i im podobne twory okazywały się skorumpowane.
Gdy kupimy wybrakowane spodnie lub psującą się lodówkę, to szkoda nie jest jest zabójcza, ale sprawa zdrowia i życia, to ekstremalnie poważniejsza rzecz.

Zatrzymajmy się zatem nad Monsanto - cytując niedawny artykuł:

„Monsanto Papers”. Wielki biznes vs. zdrowie ludzi i dobro wspólne całej Planety

(z https://chcewiedziec.pl/)

Nie ustają kontrowersje wokół działalności ponadnarodowej firmy Monsanto. Ostatnio zrobiło się głośno o tzw. Monsanto Papers. Jak daleko mogą posunąć się lobbyści? Czy przekupowanie naukowców jest tylko czubkiem góry lodowej? Jak długo będziemy jeszcze truci przez herbicydy zawierające glifosat? Czy rolnicy i konsumenci mają szansę bronić swoich interesów w konfrontacji z monopolistą, którego jedynym celem jest generowanie zysków kosztem naszej Planety? Zapraszamy na pierwszą część opracowania. Dla ludzi o mocnych nerwach…
 

Na początku było kłamstwo…

Środki chwastobójcze oparte na glifosacie są najczęściej stosowanymi herbicydami. Najpopularniejszy to Roundup, flagowy produkt firmy Monsanto. Użycie herbicydów opartych na glifosacie gwałtownie wzrosło w latach 90-tych, po wprowadzeniu na rynki roślin GMO. Aż 85% z nich jest odporna na działanie glifosatu, co oznacza, że dzięki ich genetycznej modyfikacji opryski tą substancją są dla nich nieszkodliwe w przeciwieństwie do innych roślin.
Glifosat stosowany jest nie tylko przy uprawach GMO. W rolnictwie wykorzystuje się go także do wysuszania roślin przed ich zbiorem. Jest to popularny zabieg stosowany m.in. przez polskich rolników na polach rzepaku. Środki oparte na glifosacie pomagają również usuwać chwasty w ogrodach, parkach, przy drogach, a także boiskach szkolnych czy placach zabaw dla dzieci. Jego powszechne użycie sprawia, że można go znaleźć niemalże wszędzie: w wodzie, w powietrzu, ludzkiej krwi i moczu, co potwierdziły wyniki badań naukowych. Masowe stosowanie glifosatu przekłada się na niemałe zyski przemysłu agrochemicznego. Patent na glifosat wygasł w 2000, stąd obecnie pieniądze z jego sprzedaży trafiają nie tylko do Monsanto, ale i do innych producentów. Przewiduje się, że do 2021 światowy obrót tą substancją przekroczy 10 miliardów dolarów.

Jeszcze do niedawna wydawało się, że pozycja glifosatu jest niezachwiana. Jednak w roku 2009 pojawiło się pierwsze zagrożenie, a wraz z nim przyszły kolejne. Zyski ze sprzedaży glifosatu są kolosalne, koncerny podjęły więc walkę o pozostawienie swojego sztandarowego produktu na rynku. Jednak sposób prowadzenia tej walki raczej do etycznych nie należy.
Ale cofnijmy się może do początków, a dokładniej, do wydania pierwszej zgody na dopuszczenie glifosatu do obrotu.

Jak to się wszystko zaczęło?

W 1985 amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) zaklasyfikowała glifosat do substancji mogących wywoływać raka. Na jej ocenę wpływ miały wyniki jednego z badań dostarczonych przez Monsato, zgodnie z którym wraz z dawką glifosatu rosła zachorowalność myszy na rzadki nowotwór nerki. Ocenę EPA podważył Marvin Kuschner, patolog związany od 1979 z działającą przy Monsanto Komisją ds. Zagrożeń. Naukowiec ponownie przyjrzał się wynikom badania i stwierdził, że taki sam rodzaj raka wystąpił u myszy z grupy kontrolnej (tj. takiej, której nie podawano glifosatu). Ten nowotwór okazał się niezwykle ważny dla Monsanto: potwierdzenie jego istnienia oznaczało, że to nie glifosat był czynnikiem rakotwórczym.
Jednak patolodzy wyznaczeni przez EPA nie mogli doszukać się nowotworu wskazanego przez Kuschnera. Jeden z nich, Louis Kasza stwierdził, że: „rzekomy nowotwór nie wykazuje znaczących zmian patofizjologicznych.”
EPA, chcąc rzetelnie wykonać swoją pracę, zarządziła sekcję nerek u wszystkich myszy biorących udział w doświadczeniu. Wszyscy patolodzy, w tym Kasza, potwierdzili nowotwory wykazane w wynikach badania, lecz żaden z nich nie mógł się dopatrzeć nowotworu wskazanego w grupie kontrolnej przez Kuschnera.
Wtedy Monsanto zleciło grupie czterech swoich konsultantów sprawdzenie wyników badania, i tak jesienią 1985 potwierdzili oni nowotwór w grupie kontrolnej wskazany przez Kuschnera. Jednocześnie według nich u myszy spożywających glifosat, to nie on był przyczyną ich nowotworów, a jedynie przypadek.
W lutym 1988 Panel Rządowy ds. Insektycydów, Fungicydów i Rodentycydów zalecił EPA, by ci zaakceptowali istnienie nowowtworu w grupie kontrolnej, ponieważ według większości patologów zmiany chorobowe na nerce tej myszy wykazywały znamiona gruczolaka.
W 1988 EPA zmieniła kategorię glifosatu z C na kategorię D, a w 1991 na kategorię E, co oznacza „dowiedziono, że nie jest on rakotwórczy”.

A jak to było w Europie?

Proces wydawania zgody na stosowanie glifosatu w Europie rozpoczął się w 1993 i trwał niemalże 10 lat. O zgodę tą ubiegało się Monsanto wraz z grupą producentów, którzy w celu przeprowadzenia oceny bezpieczeństwa glifosatu Monsanto dostarczyło wyniki sfinansowanych przez siebie badań, które jednocześnie potraktowano jako tajemnicę handlową, co oznaczało, że nie były one ani publikowane ani przedstawiane społeczeństwu lub naukowcom. Ocenę glifosatu pod kątem jego wpływu na zdrowie i środowisko miało wykonać wskazane przez UE państwo członkowskie: Niemcy. Sprawą zajęły się więc niemieckie instytucje:

Federalne Centrum Badań Biologicznych dla Leśnictwa i Rolnictwa (BBA).
Federalny Instytut Ochrony Zdrowia (BgVV)
Niemiecka Agencja Środowiska.

W 1999 ww. instytucje opublikowały raport, który rekomendował wydanie zgody na stosowanie glifosatu. W 2002 w oparciu o kolejny raport przygotowany przez unijną agencję ECCO, UE dopuściła glifosat do stosowania na jej terenie przez kolejne 10 lat.

Mimo tak długiego okresu rozpatrywania wniosku niemiecka organizacja pozarządowa BUND uważa, że ocenę UE można łatwo podważyć. Przede wszystkim ww. instytucja BBA ma silne powiązania z przemysłem, także agroprzemysłem, co mogło prowadzić do konfliktu interesów. Po drugie, w unijnej agencji ECCO zasiedli ci sami ludzie, którzy wcześniej, jako pracownicy BBA i BgVV, wydali opinię dotyczącą bezpieczeństwa glifosatu. Oczywistym jest, że nie podważaliby oni swojej wcześniejszej oceny tej substancji. Ponadto, jak przekonuje inna organizacja Earth Open Source (zrzeszająca naukowców), zarówno Niemcy jak i UE odrzuciły lub zignorowały w swojej ocenie wyniki ważnych eksperymentów. Mianowicie, prowadzone w latach 80-tych i 90-tych badania na zwierzętach wykazały wpływ glifosatu na zniekształcanie płodów nie tylko przy dużych, ale także średnich i małych dawkach. Niemiecki instytut ds. szacowania ryzyka odniósł się do zarzutu EOS, podkreślając jego zasadność i konieczność przyjrzenia się tej kwestii, jednak do sprawy nigdy nie wrócono. Według BUND: „Powiązania z przemysłem, odrzucenie kluczowych badań oraz obsadzanie decyzyjnych instytucji tymi samymi osobami rzuca cień na decyzję UE w sprawie glifosatu. Można mieć wątpliwości, czy zgoda została wydana w oparciu o niezależną i bezstronną ocenę zagrożeń dla zdrowia i środowiska.”

Zgoda jednak została wydana i po upływie 10-letniego okresu stosowania na terenie UE glifosatu, tj. w 2012, producenci ponownie wystąpili z wnioskiem, tym razem o przedłużenie zezwolenia. Jednak wprowadzone w 2009 unijne regulacje nie były już dla przemysłu tak przychylne.

Ponowna autoryzacja nie będzie już taka prosta

Obowiązujące od 2009 rozporządzenie Parlamentu Europejskiego nr 1107/2009, dotyczące wprowadzania do obrotu pestycydów, uznało za konieczne dostarczenie przez przemysł nie tylko wyników sfinansowanych przez niego badań, ale także recenzowanych publikacji niezależnych naukowców. Te zaś, w przypadku glifosatu, wskazują na jego szkodliwość.
Rozporządzenie wprowadziło także ocenę substancji czynnej pestycydu na podstawie tzw. „podejścia opartego na niebezpieczeństwie”. A to oznacza, że na terenie UE będą zakazane substancje mogące: powodować raka, niszczyć DNA, negatywnie wpływać na rozrodczość lub posiadać inne działanie toksyczne. Na rynek unijny nie będzie można wprowadzać substancji zaklasyfikowanych do kategorii 1A (tj. rakotwórczych, co udowodniono w obszernych badaniach na ludziach) lub kategorii 1B (dla których przewiduje się że mogą być rakotwórcze dla ludzi, co udowodniono w obszernych badaniach na zwierzętach). Przekonywanie, że dana substancja jest bezpieczna w określonych dawkach, czyli tzw. podejście oparte na ryzyku, nie może być w tym przypadku stosowane.

Mimo tych niekorzystnych dla przemysłu regulacji, w maju 2012 Monsanto wraz z innymi koncernami przekazało niemieckim władzom (które nadal zgodnie z unijnym prawem odpowiadają za proces oceny glifosatu) dokumenty obejmujące także publikacje recenzowane. Część z nich bezsprzecznie wskazywała na genotoksyczność glifosatu (czyli zdolność do uszkadzania DNA), uznawaną za mechanizm rakotwórczy.  Przed Monsanto stało więc nie lada wyzwanie, ale dużo groźniejszy cios miał dopiero nadejść.
W 2015 agencja Światowej Organizacji Zdrowia IARC wydała oficjalną opinię, że glifosat jest prawdopodobnie rakotwórczy i i że istnieją silne dowody na jego genotoksyczność. Monsanto jednak znalazło sposób na wyjście z tej opresji: skoro wyniki niezależnych badań były dla niego tak niekorzystne, to być może wyniki innych „niezależnych” badań są potrzebne. I tak powstała koalicja producentów pod nazwą Glyphosate Task Force (GTF), której zadaniem było oczyszczenie glifosatu z ciążących na nim zarzutów.
----

Jednak w porównaniu do prawodawstwa sprzed 10 lat, kiedy to wydano pierwszą decyzję, unijne regulacje nie były już dla nich tak łaskawe. Ale kto bogatemu zabroni? Wystarczy tylko głęboko sięgnąć do kieszeni…

Zgodnie ze zmienionymi regulacjami, na terenie UE nie można stosować pestycydów, jeśli zawarta w nich substancja czynna może: powodować raka, niszczyć DNA lub negatywnie wpływać na rozrodczość. W nowych regulacjach pojawił się także wymóg, by w dokumentacji dostarczanej przez producentów środków ochrony roślin znalazły się nie tylko wyniki sfinansowanych przez nich badań (jak to było dotychczas), lecz również badań z publikacji recenzowanych.

Dla Monsanto obie te zmiany były niekorzystne: w przypadku glifosatu liczba niezależnych naukowców potwierdzających jego szkodliwość, a nawet rakotwórczość cały czas rosła.

Jak wspomniano, w maju 2015 na koncerny spadł kolejny cios. Działająca przy Światowej Organizacji Zdrowia Międzynarodowa Agencja ds. Badań nad Rakiem IARC przedstawiła oficjalne stanowisko ws. bezpieczeństwa stosowania glifosatu. Według niej glifosat jest prawdopodobnie rakotwórczy dla ludzi.
W oświadczeniu IARC czytamy, że istnieje „wystarczająca ilość dowodów na kancerogenny wpływ glifosatu na zwierzęta” oraz „ograniczona ilość dowodów na kancerogenny wpływ na ludzi”. Należy pamiętać, że w terminologii IARC słowo: „ograniczony” jest tylko o jeden stopień niżej od „wystarczający”.
Ocena agencji została sporządzona w oparciu o obszerny materiał badawczy opublikowany w recenzowanych czasopismach. Przykładowo, IARC przejrzała 32 publikacje pod kątem związku glifosatu ze stresem oksydacyjnym i wszystkie 32 potwierdziły jego istnienie. Stres oksydacyjny może prowadzić do raka, podobnie jak genotoksyczność, której przyczyną według IARC również może być glifosat.
W przeciwieństwie do instytucji wydających zgody na stosowanie glifosatu głównie w oparciu o utajnione wyniki badań sfinansowanych przez przemysł, IARC przeanalizowała tylko publikacje powszechnie dostępne. Należy również podkreślić, że agencja ta ma surową politykę dotyczącą konfliktu interesów i wyklucza wszystkich ekspertów, co do których istnieje choćby podejrzenie o takie powiązania: „Członkowie Grupy Roboczej są wybierani w oparciu o posiadaną wiedzę, doświadczenie oraz brak rzeczywistego lub pozornego konfliktu interesów” – czytamy na stronie IARC.

W obliczu nowych regulacji unijnych oraz oceny IARC, Monsanto wraz z innymi producentami glifosatu mieli ciężki orzech do zgryzienia. Znaleźli jednak rozwiązanie na wyjście z tej sytuacji: skoro wyniki badań naukowych były dla nich niekorzystne to być może potrzebne były wyniki innych nowych badań. Wraz z stworzoną przez siebie w 2012 koalicją Glyphosate Task Force (GTF) korporacje rozpoczęły pracę nad oczyszczeniem glifosatu z ciążących na nim zarzutów.

Branża sfinansowała szereg prac naukowych potwierdzających brak szkodliwego wpływu glifosatu na ludzkie zdrowie. Ich autorzy zostali powołani przez firmę konsultingową Intertek, a za pracę płaciło Monsanto. Co ciekawe, wszystkie artykuły ukazały się w jednym i tym samym czasopiśmie recenzowanym.
Jak można się domyślać w publikacjach tych pojawiły się liczne błędy i przekłamania. Ich autorzy twierdzili, że stosują podejście oparte na wadze dowodów, lecz w rzeczywistości było wręcz przeciwnie. Takie podejście bierze pod uwagę całościowy obraz sytuacji, tj.: eksperymenty na zwierzętach, dane epidemiologiczne oraz mechanizmy rakotwórcze. Dowody na szkodliwość glifosatu istnieją we wszystkich trzech tych rodzajach badań, co jednoznacznie wskazuje na jego kancerogenność. Jednak autorzy opłacani przez Monsanto każdy z tych aspektów rozważali oddzielnie i oddzielnie podważali wnioski z nich płynące. Ale jak dokładnie to robili? Do jakich sposobów się uciekali, skoro jednak instytucje unijne decydowały się ich cytować?

9 sposobów manipulacji faktami: czyli jak przeinaczyć wyniki badań naukowych by czarne okazało się… białe!

Głównym punktem strategii autorów finansowanych przez przemysł była publikacja nie wyników własnych badań, lecz publikacja oceny wyników badań przeprowadzonych przez innych niezależnych naukowców. Oceniano zarówno jakość wyników tych badań jak i jakość wynikających z nich wniosków. Przemysł rękoma świata nauki chciał w ten sposób wskazać, które z tych nich mają solidne podstawy naukowe, a które są ich pozbawione.
Jednak jakość oceny przeprowadzonej przez „naukowców” opłacanych przez korporacje również pozostawia wiele do życzenia. Jej celem było potwierdzenie wszelkimi możliwymi sposobami tezy, że glifosat nie jest rakotwórczy. Część z nich opisano poniżej:

1. Zarzucić czytelnika informacjami niezwiązanymi z tematem, pomijając te naprawdę istotne
publikacja z 2015, Greim i inni

Zespół Greima w swojej ocenie, dotyczącej ewentualnej rakotwórczości glifosatu, przemilczał istnienie szeregu niewygodnych dla nich wyników badań, wśród nich także tych sfinansowanych przez producentów środków ochrony roślin:

  • Badanie na myszach z 1993 (zlecenie: Cheminova), w którym odnotowano statystycznie istotny wzrost zachorowań na nowotwory naczyń krwionośnych u myszy, którym podawano glifosat.
  • Badanie na myszach z 1997 (zlecenie: Arysta LifeScience), w którym odnotowano statystycznie istotny wzrost zachorowań na nowotwory naczyń krwionośnych i nerek u myszy, którym podawano glifosat.
  • Badanie na myszach z 2001 (zlecenie: Feinchemie Schwebda), w którym odnotowano statystycznie istotny wzrost zachorowań na nowotwory nerek u myszy, którym podawano glifosat.
  • Badanie na myszach z 2009 (zlecenie: Nufarm). Greim przytoczył dane dotyczące zachorowań na chłoniaka złośliwego u samców, ale nie wspomniał o zależności wzrostu ilości tych zachorowań od dawki glifosatu. Zamiast tego stwierdził „brak związku ze spożywaniem glifosatu”.

Odnosząc się do wyników badania Monsanto, w którym wraz ze wzrostem ilości podawanego glifosatu rosła zachorowalność u szczurów na raka trzustki, Greim po prostu przemilczał ten fakt. Przytoczył natomiast bardzo dokładnie odnotowane w tym badaniu zachorowania na raka przysadki, choć ich wzrost nie był znaczący.

2. Chcąc odrzucić niewygodne dowody: przytaczać fakty bez ich kontekstu
publikacja z 2016, Williams i inni

W swoim artykule były konsultant firmy Monsanto, Gary Murray Williams, stwierdził, że „opinia IARC oparta jest jedynie na wybranych publikacjach naukowych. Pozostałe zostały przez agencję pominięte bez podania jasnych powodów.” Na potwierdzenie swojej opinii Williams przytacza ww. „publikację Greima i innych z 2015, którzy przeanalizowali pod kątem rakotwórczości wyniki 14 badań: 9 na szczurach, w tym jedną publikację recenzowaną, oraz 5 na myszach.” Dla porówniania IARC odniósł się jedynie do 6 badań na szczurach i 2 na myszach.
To, o czym Williams nie pisze, to fakt, że IARC analizuje jedynie dane opublikowane lub przyjęte w powszechnie dostępnej literaturze naukowej. Wyniki badań finansowanych przez przemysł są zwykle objęte tajemnicą handlową. W tym konkretnym przypadku IARC miał nawet dostęp do artykułu Greima i jego odnośników, lecz zdecydował ich nie analizować „ze względu na występujące w nich braki w danych dotyczące np. informacji odnośnie metod statystycznych, wyboru dawek, wzrostu wagi ciała, wskaźników przetrwalności oraz danych z badań histopatologicznych.”


3. Tak długo podważać wyniki badań, aż przestaną one stanowić zagrożenie
publikacja z 2016, Williams i inni

Jak już wspominałam w pierwszej części, w 1985 amerykańska Agencja Ochrony Środowiska EPA zaliczyła glifosat do kategorii C, tj. substancji mogących wywołać raka u ludzi. Po przeprowadzeniu ponownej sekcji zwłok badanych myszy, naukowcy związani z przemysłem dopatrzyli się jednego zachorowania na raka w grupie kontrolnej, tj. nie spożywającej glifosatu. Po wieloletnich dyskusjach w tej sprawie w 1991 EPA zmieniła kategorię glifosatu na E, tj. „dowiedziono, że nie jest rakotwórczy.” Williams wskazuje, że zmiana decyzji agencji nie mogła być oparta na błahych przesłankach, lecz na solidnych dowodach naukowych i nie wspomina o kontrowersyjnej historii, która miała wtedy miejsce.

4. Formułować nieprawdziwe twierdzenia mając nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na szczegóły
publikacja z 2016, Williams i inni

Według Williamsa wyniki czterech badań na myszach dotyczących toksyczności i rakotwórczości glifosatu opisanych w pkt. 1 powyżej wskazują na to, że nie powoduje on nowotworu nerki. Jednak jego wnioski są nieprawdziwe! Jak widać z zamieszczonej poniżej tabeli w dwóch na cztery z wymienionych badań, przy podaniu średnich i wysokich dawek glifosatu, zachorowalność na raka wzrosła:

 
 

Grupa kontrolna

Niska dawka

Średnia dawka

Wysoka dawka

Monsanto 1983

1*

0

1

3

Arysta 1997

0

0

0

2

Feinchemie 2001

0

0

1

2

Williams stwierdził, że: „nie zaobserwowano statystycznie istotnych wzrostów w częstotliwości zachorowań na jakikolwiek rodzaj nowotworu ani związku tych zachorowań z wielkością dawek glifosatu.” Pomijając nowotwory nerki, dostępna Williamsowi ocena agencji BfR zwracała uwagę, że w dwóch na pięć badań wykazano statystycznie istotny wzrost zachorowań na nowotwór naczyń krwionośnych u samców myszy.

5. Faworyzować publikacje potwierdzające założoną tezę, nawet jeśli sa słabe. Jednocześnie pomijać artykuły, które jej przeczą mimo, że jakość ich jest wysoka.
publikacja z 2016, Acquavella i inni

Zespół Acquavella doszedł do wniosku, że według przeprowadzonej przez niego „oceny wagi dowodów tylko jedno badanie dotyczące gifosatu zasługuje na najwyższą wagę, podczas gdy do pozostałych można wnieść tak wiele zastrzeżeń, że nie mogą być brane pod uwagę.” Acquavella argumentował: „Nasze wnioski odnośnie chłoniaka nieziarniczego różnią się od wniosków IARC, ponieważ uznaliśmy, że brak zachorowań na ten rodzaj nowotworu w badaniu Agricultural Health Study (AHS) jest bardziej przekonujący niż zebrane wyniki z badań kliniczno-kontrolnych z charakterystycznymi dla nich ograniczeniami.”
AHS jest badaniem kohortowym, w którym jego uczestników obserwuje się przez wiele lat pod kątem ewentualnego zachorowania na raka. Zaś badania kliniczno-kontrolne sprawdzają na podstawie wywiadów i ankiet, czy chorzy na raka mogli mieć styczność z daną substancją przed ujawnieniem się choroby.
Badanie AHS, co przyznaje nawet zespół Acquavella, miało kilka poważnych ograniczeń, tj.: „zbyt krótki czas obserwacji wynoszący średnio 6,7 lat (który mógł być niewystarczający by rak wyszedł z fazy uśpienia), niewielka ilość zachorowań na chłoniaka nieziarniczego oraz wysokie prawdopodobieństwo błędnej klasyfikacji czynnika rakotwórczego.” Z drugiej strony Acquavella odrzucił wszystkie badania kliniczne ze względu na ograniczenia, które zwykle je charakteryzują. Trzeba wiedzieć, że trzy z nich otrzymały wysoką i średnią ocenę od amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska. Wszystkie one wskazywały na znacząco wyższe prawdopodobieństwo zachorowania na chłoniaka nieziarnistego po ekspozycji na glifosat. Dla dwóch z nich dowiedziono istnienie związku przyczynowo-skutkowego.
Co więcej, w opublikowanej ostatnio metaanalizie sfinansowanej przez Monsanto, potwierdzono istnienie związku między glifosatem a chłoniakiem nieziarnistym w pięciu na sześć analizowanych badań. Jednak Acquavella i te wyniki odrzucił, trzymając się kurczowo AHS.

6. Twierdzić, że przeanalizowało się wszystkie fakty, lecz nie ujawniać tych niewygodnych
publikacja z 2016, Williams i inni

Zespół Williamsa twierdzi, że „przeanalizował wszystkie dostępne dane naukowe, w tym wyniki z niepublikowanych raportów, z których część dostarczono do instytucji wydających zgody na stosowanie glifosatu.” Czyli, że był dokładniejszy od IARC. Czy aby na pewno?
Williams zlekceważył zaobserwowany wzrost zachorowalności na chłoniaka złośliwego u samców myszy, którym podawano glifosat. Potwierdzono istnienie związku między zachorowalnością na raka a glifosatem we wszystkich pięciu przeprowadzonych pod tym kątem badań na zwierzętach laboratoryjnych, przy czym w trzech wzrost zachorowań był znaczący. Williams przemilczał również związek tej informacji z badaniami kliniczno-kontrolnymi, w których stwierdzono zachorowania na ten sam rodzaj nowotworu (chłoniaka nieziarnistego) u ludzi narażonych na kontakt z glifosatem. Tak więc, choć to Williams zarzucał IARC wybiórcze podejście do analizowanych artykułów, co jak pisałam wcześniej miało swoje uzasadnienie, sam również takiego podejścia nie unikał.
 

7. Sprawić, by argument wyglądał jak naukowy poprzez odniesienie się do literatury recenzowanej, ale wywróć dowody do góry nogami
publikacja z 2012, Williams i inni

W tej publikacji zespół Williamsa podjął się przeprowadzenia „krytycznej analizy” wpływu glifosatu na rozwój i rozrodczość u zwierząt i ludzi. Jednym z badań skrytykowanych przez Williamsa było doświadczenie przeprowadzone przez zespół Beureta, który zaobserwował po podaniu glifosatu wzrost peroksydacji lipidów (czyli utlenianie tłuszczów prowadzące do zniszczenia komórki) w wątrobie szczurów ciężarnych i ich płodów. Ponieważ szczury spożywające glifosat jadły mniej niż te z grupy kontrolnej, Williams podważył zasadność tej obserwacji powołując się na literaturę naukową: „Ograniczenia w diecie mogą wpływać na peroksydację lipidów i poziom aktywności peroksydazy glutationowej”. Zapomniał on jednak wspomnieć, że przy mniejszej ilości spożywanego pokarmu proces peroksydazy lipidów spowalnia. Innymi słowy, jeśli grupa kontrolna spożywałaby tak samo niewiele jedzenia co gryzonie, którym podawano glifosat, to różnica w stopniu peroksydazy lipidów byłaby jeszcze większa.
 

8.Przekręcać wnioski z wyników badań porównując jabłka do pomarańczy
publikacja z 2016, Williams i inni

Na podstawie przeanalizowanych wyników 8 badań Williams sformułował wniosek, że: „częstotliwość zachorowań na nowotwory nie wskazała istnienia jasnej i spójnej zależności, ani patrząc przez pryzmat danej wielkości dawki ani danego pojedynczego badania. Można więc z całą pewnością stwierdzić, że zachorowalność na nowotwory w tych badaniach była przypadkowa.”
Tym razem Williams przemilcza fakt, że w tych 8 różnych badaniach wykorzystano szczury o dużym zróżnicowaniu genetycznym, stąd mogły one różnie zareagować na podawany im glifosat. Chodzi o to, że porównywanie ilości zachorowań pomiędzy różnymi szczepami szczurów jest jak porównywanie wyników treningu koni pociągowych i wyścigowych i wyciągnięcie wniosku odnośnie jego skuteczności. W rzeczywistości istnieją nawet różnice w reakcji między podszczepami gryzoni urodzonymi w różnych laboratoriach. Stąd, porównywanie z różnych eksperymentów szczurów o różnym pochodzeniu genetycznym powoduje tylko bałagan w danych, a w przypadku glifosatu – pozwala ukryć jego szkodliwe działanie. Różna częstotliwość zachorowań na raka w badaniach analizowanych przez Williamsa nie jest zatem dowodem na brak zależności między glifosatem a nowotworem, lecz dowodem na genetyczną różnorodność zwierząt wykorzystanych w tych badaniach. Nie może też być podstawą uznania zachorowań na raka za przypadkowe i niezależne od kontaktu z tą substancją.
 

9. Unikać prawdziwej naukowej debaty poprzez nie podawanie źródeł
publikacja z 2016, Brusick i inni

Podczas gdy wiadomym jest, że stres oksydacyjny sam z siebie może być genotoksyczny, to pojawia się on także w wewnątrzkomórkowych i molekularnych procesach, które mogą być rakotwórcze, ale nie są genotoksyczne. IARC uznała zarówno stres oksydacyjny jak i genotoksyczność za mechanizmy mogące prowadzić do raka. Według agencji istnieją silne dowody na to, że glifosat wywołuje oba te stany. Jednak zespół Brusicka ma odmienne na ten temat zdanie wskazując, że „dowody na stres oksydacyjny jako mechanizmu rakotwórczego są nieprzekonywujące.” Tym właśnie ogólnym stwierdzeniem Bruisick pozbył się problemu związku glifosatu ze stresem oksydacyjnym. Jednocześnie nie przytoczył on żadnych argumentów potwierdzających jego opinię.
Zaprzeczenie Brusicka, że stres oksydacyjny jest mechanizmem kancerogennym stoi w opozycji do stanowiska wielu naukowców, którzy badali tą kwestię w ostatnich latach.
 

Z powyższego wyłania się obraz świata nauki, który manipuluje i fałszuje dane tylko po to, by wykonać opłacone przez przemysł zadanie. Autorzy publikacji finansowanych przez producentów pestycydów zarzucali IARC błędną ocenę, której przyczyna miała leżeć głównie w wybiórczym podejściu do danych, choć agencja ta ma jasne i czytelne zasady dotyczące tej kwestii. Jednocześnie oni sami wybierali tylko te wyniki badań, które potwierdzały bezpieczeństwo stosowania glifosatu. Nietrudno sobie wyobrazić kim są ludzie, którzy tak łatwo sprzedają swój tytuł naukowy – w kolejnym artykule dowiemy się, że są tam i obrońcy azbestu i teorii o nieszkodliwości palenia tytoniu. Ale to, co powinno zwrócić nasza szczególną uwagę to fakt, że instytucjom wydającym zezwolenia na stosowanie glifosatu – ani powiązania tych ludzi z przemysłem, ani jakość publikowanych przez nich artykułów nie przeszkadza. Ba, to właśnie na nich się powołując instytucje te wydają kolejne zezwolenia na stosowanie tej zabójczej dla nas i dla środowiska substancji.

 

Opracowanie na podstawie [obszernego] raportu przygotowanego przez Global2000.

Zobacz też fragmenty książki Świat według Monsanto.

Opr. Leszek Korolkiewicz

 

 



Wyszukiwarka
lokalna

Także w Komunikaty

Zapisz się na 
Biuletyn

(Twoje dane sa całkowicie bezpieczne,
za zapis -
upominek)

 

Twoja Ochrona Medyczna
Twoja Super Ochrona Medyczna

 Zdrowie i Fitness
Zobacz na Facebook'u

kawa dla zdrowia

Zdrowie ze ^ smakiem

Zdrowy biznes

 

  Widge

 

Otwórz serce

Share

Follow etsaman2 on Twitter

 

 

 


                    Wyszukiwarka lokalna Umożliwia wyszukiwanie wg stopnia dopasowania lub dat (patrz opcje wyników po wyświetleniu). 
                    Google aktualizuje swe indeksowane zasoby co pewien czas, zatem nie zawsze to, co się pokaże jest aktualne. Zawiera reklamy Google
.
  

                         Copyright Leszek Korolkiewicz 2007-19    admin( @ )lepszezdrowie.info   Zastrzeżenie i Polityka Prywatności 
                     Na tej stronie wykorzystujemy tzw. ciasteczka - małe pliki tekstowe (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki.  
                        
Korzystanie z naszego serwisu bez  zmiany ustawień dotyczących cookies, umieszcza je w pamięci Twojego urządzenia. Patrz Zastrzeżenie.